PRZYJACIELE
Newsy
2010-11-10
Jerry Moffatt: Na szczęście nie było pracy

Zaproszone gwiazdy, uświetniające drugi International Mountain Summit, można podzielić na dwie kategorie – tych, którzy brali udział w poprzednim spotkaniu oraz tych, którzy po raz pierwszy wzięli udział w imprezie w Brixen/Bressanone. Różnica w prelekcjach polegała na tym, że druga grupa prezentowała podczas prelekcji ogólne spojrzenie na swoją dotychczasową karierę. W takim też formacie przebiegało spotkanie z brytyjskim mistrzem – Jerrym Moffattem.

Brytyjczyk wpisał się w ten format ze znanym i powszechnie przywiązywanym do niego poczuciem humoru. Z dystansem do siebie samego, a zarazem trzymając się konwencji własnego wizerunku – Jerry Moffatt opowiedział o swoim wspinaczkowym życiu. Na początek można było zapoznać się ze zdjęciami i filmami z lat jeszcze pacholęcych, które Jerry podsumował: - Zawsze pchałem się przed front kamery – co nigdy się nie zmieniło.



Jerry ogląda fragmenty filmu (fot. Piotr Drożdż)

Rozpoczęcie kariery wspinaczkowej powiązał z trudnym okresem przemian gospodarczych za rządów Margaret Thatcher. – Na szczęście dla mnie nie było pracy – określił swoje wczesne motywacje, dodając że jego wspinanie w tym okresie wpisywało się w tradycyjne brytyjskie dążenie do zrobienia najtrudniejszej psychicznie drogi na świecie.

Nie obyło się też bez małych przytyków do Amerykanów i ich nastawienia do wspinania. – Wiecie, chciałem jechać do Stanów, chciałem być psyched – nabijał się Moffatt z powszechnie znanego i wykorzystywanego przez Amerykanów powiedzenia.

W trakcie pierwszej wizyty Jerry’ego w USA popełniony został krótki film. Wyświetlony zresztą podczas prelekcji:


 - Nie mogę uwierzyć, że coś takiego powiedziałem – spuentował przed rozbawioną publicznością.

W prelekcji nie zabrakło licznych anegdot i historyjek. Jak choćby opisu, kiedy to po raz pierwszy zobaczył kraszpada podsumowując wtedy: - To się nigdy nie przyjmie. Lub też o wczesnych próbach w odhaczeniu The Nose na El Capitan, które zakończyły się 3 tygodniowym bulderowaniem w dolinie Yosemite. Barwnie też zaprezentował wypad do indyjskiego rejonu Hampi, gdzie w celu rozkminienia patentów na bulderach, wieszali na wędce banany, zmuszając tym samym do pokonywania problemów przez liczne w okolicy małpy – a następnie podglądaniu czego się one chwytały.

Nie zabrakło też opisów „zwyczajów“ jak choćby zdjęć Kurta Alberta asekurującego na wędkę, ale bez używania uprzęży i jakiegokolwiek przyrządu. Ba, nawet więcej – nawet nie opasającego się liną, a po prostu trzymającego końcówkę w garści. Wspomniany został również Malcolm Smith, który robiąc zaledwie 7c, po zbudowaniu w sypialni „repliki“ Hubble 8c – poprowadził ją po przeładowaniu zimy.



W tle krzonujący młody Moffat (fot. Piotr Drożdż)


Współcześni amatorzy krzonowania, mogli by też wiele się od Moffatta nauczyć – bez zażenowania Brytyjczyk opisywał najlepsze jaskinie w których mieszkał miesiącami – zmieniając je kiedy był w nich już za duży syf.

- Buldering był dla mnie zawsze ważny – podsumował swoje zmagania z małymi formami, opisując przy tym ideę szukania jednego najtrudniejszego przechwytu, która zrealizowała się w opinii Moffatta na problemie Joker/Ace na Plantacji w Stanage.

Dość sporo jak na jedną prezentację i zapewne większość fanów Jerry’ego nie czuła się w pełni usatysfakcjonowana – no coż, pozostaje zatem polecić biografię Brytyjczyka pod tytułem „Revelations“. No i czekać na następny rok, bo może wtedy Moffatt zostanie „przymuszony“ przez organizatorów do pogłębienia niektórych zasygnalizoanych wątków.


(tm)

Komentarze
Dodaj komentarz
 

kontakt | współpraca
Copyright 2024 bouldering.pl & GÓRY
goryonline
bouldering
jura
nieznane tatry