PRZYJACIELE
Ludzie
2010-06-29
Bernhard Schwaiger - wywiad


Na początek chciałbym zapytać cię o twoje początki. Zacząłeś się wspinać jako nastolatek wraz z twoim ojcem i bratem... W tamtym czasie próbowałeś prawie każdego rodzaju wspinania. Jak to się stało, że skoncentrowałeś się tylko na bulderingu?
Dla nas zawsze najważniejsza była dobra zabawa – bez znaczenia, jaki rodzaj sportu uprawialiśmy. Nawet teraz dobra zabawa jest najważniejszą rzeczą we wszelkich sportach, które uprawiam. Najbardziej cieszy mnie praca nad trudnymi problemami. Czerpię radość z robienia trudnych ruchów lub czynienia wyglądających na niemożliwe przechwytów – możliwymi.


Zabawa na Majorce

Czym dla ciebie jest buldering?
Dla mnie buldering jest najczystszą formą wspinania. Jest to tylko bitwa pomiędzy skałą i tobą – najbardziej głęboki, intensywny sposób na uporanie się z wyzwaniem danym mi przez naturę, szczególnie kiedy pracuję nad futurystycznymi projektami. Buldering nie jest moją profesją, jest bardzo ważną rzeczą dla mnie – nawet jeśli zabrzmi to dziwnie – dającą mi chwilę wytchnienia. Kiedy pracuję nad trudnymi projektami, koncentruję się w pełni nad ruchami, wtedy nie ma miejsca na inne myśli – bardzo dobry sposób na uwolnienie się od rozmyślań i problemów związanych z „normalnym życiem” – w wyniku czego odzyskuję psychiczną równowagę. W bulderingu wciąż się rozwijam – nawet jeśli postępy są coraz mniejsze. I to właśnie fascynuje mnie najbardziej w tym momencie: parcie wciąż dalej i dalej, nie wiedząc, gdzie jest koniec – prócz tego, że musi być gdzieś ten koniec. Tak długo jak mogę się rozwijać – na przykład rozwiązując problemy, które odkryłem lata temu i wydawały mi się wtedy niemożliwe do przejścia – będę uzależniony od bulderingu! Następnym (odległym i logicznym) celem po osiągnięciu moich naturalnych, biologicznych i genetycznych granic możliwości w bulderingu, będzie znalezienie dróg skałkowych zawierających jakieś naprawdę trudne przechwyty. Będę próbował połączyć bulderowe ruchy w dłuższe sekwencje. Najbardziej trudną rzeczą będzie znalezienie tak długich, naturalnych linii – ale zobaczymy... Na razie wciąż mam jakieś bulderowe projekty, które wymagają ode mnie rozwoju ;)...

Nie bierzesz udziału w międzynarodowych zawodach. Jaki jest powód?
Braliśmy udział w Mistrzostwach Austrii bardzo dawno temu. Pomimo że nasze wyniki nie były złe, to odczuwaliśmy współzawodnictwo w tych zawodach za bardzo na serio, było to dziwne. Zawsze chciałem wspinać się na naturalnej skale – natura jest dla mnie bardzo ważną częścią wspinania. Wspinanie na czymś stworzonym przez naturę jest dużo bardziej fascynujące, niż wspinanie się po sztucznych chwytach na drogach i bulderach stworzonych przez ludzi! Myślę, a raczej mam nadzieję, że atmosfera na zawodach obecnie jest trochę bardziej wyluzowana! Oprócz tego nie miałbym czasu na branie udziału w zawodach na świecie z powodu wykonywanego zawodu nauczyciela w szkole zawodowej, gdzie przyuczam uczniów do nowych umiejętności. Kocham moją pracę, a daje mi ona także jakiś rodzaj bezpieczeństwa finansowego – również w przyszłości – nie jestem dzięki temu uzależniony od dobrego wyniku we wspinaniu. Dla mnie wspinanie musi być rozrywką bez kreowania jakiejkolwiek presji.

Nie masz motywacji do sprawdzenia siebie z innymi mocnymi wspinaczami?
Możliwe jest porównanie swoich możliwości z osiągnięciami innych wspinaczy poprzez powtarzanie ich sztandarowych rozwiązań na skale, co jest również interesujące z takiego powodu, że „warunki wstępne” pomiędzy mną i profesjonalistami są bardzo odmienne...

Dokonałeś drugiego przejścia problemów takich, jak Memento, Anam Cara, a do tego zrobiłeś mnóstwo trudnych pierwszych przejść (włączając w to cztery problemy oscylujące w okolicach 8C). Z drugiej strony twoje buldery nie mają wielu, a często żadnych powtórzeń. Czy masz jakiś pomysł, dlaczego tak jest?
Moje powtórzenia, czego przykładem jest Memento lub Anam Cara, pokazują, że mogę także zrobić problemy innych wspinaczy i to „dość szybko”, jeśli porównam to z wysiłkiem włożonym w niektóre z moich pierwszych przejść. Nawet jeśli zabrzmi to arogancko, wygląda na to, że niektóre z moich (naszych) problemów „nie są takie łatwe”. Pewni mocni wspinacze (również z innych krajów) próbowali Zunami i Flying Circus jakieś kilka lat temu, ale stosunkowo szybko dali sobie, z jakiegoś powodu, spokój – mam jednak nadzieję, że ktoś w przyszłości ośmieli się jeszcze spróbować ;)...

Są one zbyt trudne dla innych?
Nie wiem dokładnie, w czym tkwi problem, bo na pewno nie jest nim dostęp! Wielu ludzi wie, gdzie znajdują się problemy takie, jak wspomniane Zunami czy Flying Circus. Ci zaś, którzy nie wiedzą, mogą odwiedzić naszą stronę: www.schwaigerbrothers.com, lub skontaktować się ze mną – dotychczas odpowiedziałem na wiele e-mailów, opisując lokalizację i problemy. Również wielu topowych wspinaczy wie, gdzie są moje problemy, i często rozmawialiśmy o zwizytowaniu ich! Naprawdę chciałbym zobaczyć powtórzenie choć jednego z naszych najhorniejszych baldów – potwierdzające lub korygujące (w górę lub dół) wycenę!!! Jedynym powodem, dla którego „nie odwiedza się” Saalachtal może być brak naprawdę dużej liczby głazów. Zdecydowanie nie możemy się porównywać do Tessin lub czegoś podobnego. Nie mamy olbrzymiej ilości problemów, pomimo że jest ich coraz więcej i więcej, a niektóre z nich są naprawdę niezłe...

Jeśli popatrzysz na listę twoich topowych przejść, czy możesz powiedzieć, które z nich były bardziej lub mniej trudne dla ciebie? Jak byś je wycenił z obecnej perspektywy?
Nie jest to łatwe pytanie! Biorąc pod uwagę cały proces pracy nad problemami (włączając w to moje własne), powiedziałbym, że Dust Devil, Hurricane i Zunami mogą być obecnie najtrudniejsze wśród tego co pokonałem  – jest to jednak moja subiektywna opinia – definitywnie plasują się gdzieś w okolicach 8C jeśli porównam je z innymi problemamy, które zrobiłem . Również Flying Circus wygląda naprawdę trudno. Po pierwszym przejściu w 2001 roku zasugerowaliśmy 8B+, rozważając różne opinie (również od innych bulderowców). Może to jednak być 8C (pierwsze na świecie?) – ale poczekajmy na powtórzenie i zobaczymy, co się wtedy stanie! Wycenianie jest bardzo subiektywne – czas pokaże! Cyfra nie jest ważna dla mnie – wszystko jest osobistym wyzwaniem i procesem z tym związanym!


Dust Devil 8C

Z każdym rokiem wspinacze są mocniejsi, ale mimo tego nie widzimy nowej cyfry w bulderingu. Czy jest to inflacja?
Myślę, że „inflacja trudności” była większa kilka lat temu. Jest faktem, że obecnie wspinacze są mocniejsi. Dużo więcej ludzi się teraz wspina, niż lata temu – konsekwencją tego musi być również podniesienie poziomu. Wycenianie zawsze było i będzie subiektywne, zależy od osobistych predyspozycji. Na przykład wspinacz (który otworzył projekt) o wzroście 170cm nie może wiedzieć, jak jego trudności odczuwa osoba o wzroście 190 cm – może jedynie przypuszczać. Zawsze będą jakieś różnice w wycenach, co jest częścią tego biznesu i również ma istotne znaczenie dla rozwoju. W przyszłości „uśredniona” wycena powtarzających pokaże, jak ostatecznie trudny jest bulder lub droga... Wiele bulderów było zdegradowanych w przeszłości – włączano w to publiczną krytykę i dyskusję. Myślę, że jest to pozytywne, ale z drugiej strony sprawia, że autorzy są trochę bardziej ostrożni, bo chcą uniknąć krytyki i zaoszczędzić czas i energię potrzebne do dyskusji.

Może osiągnęliśmy najwyższy możliwy poziom?
Mogę tylko powiedzieć o sobie. Wciąż – dzięki Bogu – jestem w stanie poczynić postępy, co najmniej w mniejszych aspektach! Nie wiem jak inni! Obecnie znalezienie nowych linii znajdujących się dokładnie na granicy możliwości danego wspinacza może być trudniejsze. Wiele rejonów jest już wyeksplorowanych. Nowe odnajdywane linie są często za łatwe lub wciąż za trudne do zrobienia. Wiem z doświadczenia, że czasami realizacja futurystycznych bulderów wymaga jakiegoś czasu (nawet lat), którego potrzebujemy na osobisty rozwój. Niemniej wciąż jest sporo „starych”, trudnych, niepowtórzonych linii, więc młoda generacja ma naprawdę sporo do zrobienia ;)

Jak prawdopodobnie wielu dziennikarzy przede mną muszę zapytać cię o trening... Postaram się to jednak zrobić w nieco inny sposób. Jako doświadczony wspinacz zapewne sporo ładowałeś przez wiele lat twojej kariery. Czy patrząc na to teraz, możesz powiedzieć coś o swoich największych pomyłkach oraz o tym, co w ostatecznym rozrachunku okazało się właściwe?
Pracowanie nad bulderem lub drogą, samo w sobie, jest jednak najlepszym treningiem. Choć czasami wspinanie w terenie uniemożliwia skomponowanie właściwych ćwiczeń utrzymujących lub rozwijających maksymalnie siłę... Pracowaliśmy z bratem ciężko i konsekwentnie przez wiele lat z rzędu – często ludzie nie zdają sobie sprawy z potu kryjącego się za sukcesem, a rezultatem są „niezbyt przychylne” opinie w odniesieniu do ciebie lub tego, co zrobiłeś. Musieliśmy pokonać naszą własną drogę bez żadnej pomocy i gotowych recept, opierając się wyłącznie na naszych doświadczeniach... Na początku trenowaliśmy jak szaleni. Naprawdę chcieliśmy być mocni i osiągnąć najwyższy poziom. Choć nigdy nie byliśmy pewni, czy kiedykolwiek będzie to możliwe – to była prawdziwa pasja. Z niesamowitą upartością i entuzjazmem wykonywaliśmy naszą własną robotę, nikt nam nie pomagał, dzięki czemu mogę być teraz z tego dumny ;)... Myśląc o ostatnich latach, rozwinąłem i odnalazłem naturalny sposób (włączając w to zdrową żywność) do utrzymywania lub nawet rozwijania moich umiejętności i siły (maksymalny efekt przy minimalnym wysiłku). Jeśli czas i pogoda to umożliwiają, zawsze wspinam się w terenie (nawet w zimie), pracując nad projektami – również dobierając je pod względem „kryteriów” maksymalnego efektu... Poza tym myślę, że najważniejszą rzeczą jest czerpanie radości z tego, co robisz – nie podchodzenie do samego siebie, a szczególnie do zewnętrznych okoliczności, nazbyt serio! Słuchanie własnego ciała, aby uniknąć kontuzji! Świadomość faktu, że jakość jest ważniejsza od ilości! Wreszcie warto spróbować być „dobrym” człowiekiem!!!


Fair Weather Friend 8B+

W jednym z wywiadów przyznałeś się do kucia chwytów przed 15 laty... Co teraz o tym myślisz?
W tym czasie reguły etyczne we wspinaniu różniły się od tych, które funkcjonują obecnie, a my nie wiedzieliśmy wszystkiego, ponieważ byliśmy „początkujący”. Manipulacje przy drogach i chwytach były powszechnym zwyczajem. Myśleliśmy, że nie ma w tym nic złego, w jakiś tam sposób robiliśmy to, co robił każdy, chcieliśmy po prostu spróbować. To był jeden jedyny „grzech”, który kiedykolwiek popełniliśmy we wspinaniu. Zaraz po tym przyszło uświadomienie sobie błędu, który zrobiliśmy. W przypadku tych dróg, już po ich obiciu, okazało się, że zabrakło inspiracji i właściwego „odczucia” dla otwierania nowych linii. Jest nam bardzo przykro i nigdy nie zrobiliśmy tego ponownie, nigdy więcej nie ingerowaliśmy w skałę w żaden sztuczny sposób! Inspiracja i właściwe „uczucie” dla otwierania nowych linii natychmiast powróciły. Wspinanie się po strukturze wykreowanej przez naturę jest źródłem prawdziwej inspiracji i fascynacji we wspinaniu.

Z drugiej strony pewne buldery są niszczone (np. Dreamtime, Kaiser Sauze) zapewne przez ludzi żądnych łatwiejszej cyfry... Co sądzisz o etyce? Czy nie spada ona wraz ze wzrostem popularności bulderingu?

Myślę, że realnym problemem jest olbrzymia liczba ludzi uprawiających sporty – to nie tylko problem wspinania. W rezultacie nie da się uniknąć tego, że za ten sport wezmą się także ludzie, którzy mają wszystko gdzieś. Naprawdę godne potępienia jest to, co stało się i wciąż dzieje ze skałami oraz w ogóle z całą naturą na świecie. Niestety, próbowanie i praca nad problemem lub drogą powoduje jakiś rodzaj „naturalnej erozji” – na przykład skała staje się coraz bardziej wyślizgana. Nie mamy prawa niszczyć tych „prezentów natury” dających nam szansę robienia tego, co kochamy. Świat i natura (mam nadzieję) będą istnieć również po tym, jak nasze życia się skończą – nie możemy myśleć tylko o nas samych! Niemniej każdy musi mieć swoje zasady etyczne – każdy jest odpowiedzialny za samego siebie!

Chciałbym zapytać cię o plany na przyszłość. Jakie problemy znajdują się na twojej liście do wyhaczenia? Jakie klasyczne buldery chciałbyś zrobić? Czy tylko skoncentrujesz się na eksploracji własnego ogródka?

Hmh! Ciężko powiedzieć, to zależy od czasu, jakim będę dysponować w przyszłości – nie jest to takie łatwe w moim zawodzie, który również traktuję serio. Po pierwsze, chciałbym być zdrowy!!! Ale oczywiście są pewne problemy i drogi, które zamierzam spróbować, a nawet powtórzyć w przyszłości. Chcąc uniknąć presji i czuć się wolnym, nie chcę mówić, o których liniach myślę ;)... Zapewne domyślasz się, że jest kilka naprawdę futurystycznych projektów w rodzinnych okolicach, które chciałbym zrealizować, jeśli wszystko pójdzie dobrze i zdrowie pozwoli ;)...

Jesteś nauczycielem, ale czy myślałeś o sobie jako o profesjonalnym wspinaczu? Szczególnie, że byłbyś nie tylko „pro”, ale „top-pro”... No wiesz, kupa forsy i te sprawy...

Dużo kasy? Powiedz mi jak!? ;) Żartuję, ale myślę, że nie jest tak łatwo znaleźć sponsora, który dawałby całkowite (także finansowe) wsparcie we wspinaczkowym życiu z podróżami i tak dalej! Nie mam presji zarabiania pieniędzy na życie poprzez wspinaczkę. Naprawdę prowadzę „normalne życie”: z pracą, rodziną i przyjaciółmi. Wspinanie jest dla mnie tylko czymś na kształt poważnego hobby;)...

Jakie są zalety i wady takiej sytuacji?
Dla mnie ważne jest bycie mentalnie wolnym. Poprzez mój raczej pewny zawód, z którego również czerpię przyjemność, mam już jakiś rodzaj bezpieczeństwa (finansowego) w przyszłości. Z mojego punktu widzenia jest to zaleta. Czas, a raczej jego brak, jest największym minusem. Nie mam czasu na podróż dookoła świata, co byłoby na pewno wspaniałe. Często nawet nie mam czasu na wspinanie, kiedy warunki i pogoda są dobre. Również krótkie wypady na przykład do Szwajcarii, kiedy pogoda w Austrii jest zła, są nieomal niemożliwe. W dodatku długie wakacje w lecie przypadają na czas, kiedy temperatury są za wysokie... Ale wystarczy tych lamentów! Byłoby bardzo interesujące zobaczyć, co mogłoby się zdarzyć, jeśli mógłbym się koncentrować tylko na wspinaniu!? Ale życie jest dobre takie, jakie jest teraz – może jest to dla mnie najlepsze rozwiązanie...


Strength in Stillness 8B/B+

Na koniec, jak mógłbyś zarekomendować Saalachtal innym wspinaczom?
Definitywnie nie jest to rejon porównywalny do Tessin, Fontainebleau lub czegoś z tej ligi. Nie mamy olbrzymiej ilości problemów bulderowych, nawet jeśli powstaje ich coraz więcej... Z mojego punktu widzenia Saalachtal jest bardzo pięknym miejscem do pobytu. Oferuje wiele różnorodnych możliwości – nie tylko wspinanie. Możesz tu robić buldery, drogi sportowe, alpejskie trady – ale również pochodzić po górach, spływać kajakami, pojeździć na rowerze, na nartach, poskiturować – po prostu wszystko co chcesz... Dla mnie nie jest wielką wadą to, że nie ma tu tak dużo ludzi – głównie możesz rozkoszować się naturą i ciszą – co też jest dla mnie ważnym punktem we wspinaniu... Niemniej mam nadzieję, że jakieś mocne chłopaki odwiedzą Saalachtal w przyszłości i spróbują któregoś z naszych problemów ;)...

Rozmawiał: Tomasz Mazur


Komentarze
Dodaj komentarz
 

kontakt | współpraca
Copyright 2024 bouldering.pl & GÓRY
goryonline
bouldering
jura
nieznane tatry